top of page

Powrót do zapomnianego hobby (2)


Zdjęcie, które udało mi się wykonać podczas dzisiejszego wyjścia nad jezioro w celach wędkarskich, jest doskonałą ilustracją opisującą moje zainteresowania jakimi są łowiectwo i wędkarstwo. Te właśnie zainteresowania kształtują mój wewnętrzny światopogląd oraz trzeźwe spojrzenie na otaczający świat. Zainteresowania te poprzez realny i rzeczywisty kontakt z przyrodą uświadamiają mi że my jako ludzie możemy kontynuować swój gatunek wyłącznie i nierozerwalnie z otaczającą nas przyrodą. Ponieważ mu jako gatunek ludzki nierozerwalnie jesteśmy związani z przyroda a przyroda ni będzie istnieć jeśli my jako ludzie będziemy działać wbrew logicznemu stanu rzeczy.


Gdy przyjechałem na moje stałe stanowisko wędkarskie i zająłem je, wytrzymałem dosłownie około godziny. Silny wiatr uniemożliwiał mi przebywanie a szczególnie bezpieczne posługiwanie wędką i żyłką tak by ich przez nie uwagę nie uszkodzić, a przy okazji i sobie nie zrobić krzywdy. Poza tym miałem już dość, wiejącego mimo wszystko chłodnego przenikliwego całe wierzchnie, choć kuse ubranie wiatru, uderzającego mnie z dużą siłą w plecy.

Zebrałem skrzętnie wszystkie swoje rzeczy i przeniosłem się ze stałego upatrzonego wcześniej miejsca na pomoście, na brzeg jeziora. Do tej pory zawsze wędkowałem z pomostu, który jednocześnie służy jako pomost cumowniczy dla łodzi spacerowych, które tną grzbiety fal w przeuroczy sposób znacząc swoją sylwetkę na tafli naszego jeziora z mieszkańcami i turystami a obecnie z mnóstwem czeredy, która upatrzyła sobie plażę na „Mysiej wyspie” jako swoiste miejskie eldorado. Nie ma się w sumie czego dziwić w końcu mamy początek szkolnych wakacji.

Plaża powstała jakiś czas temu dzięki wykarczowaniu rosnących tu krzaków i drzew, nawiezionemu przepięknie żółtego piachu z bałtyckich plaż. A wsadzone niemal rzeczywiste imitacje palm kokosowych i drewniane bungalow będące swego rodzaju pabem tworzą klimat niczym na karaibskich plażach. Tam pływają wielkie okręty turystyczne z królewskimi imionami a u nas również pływa statek spacerowy o imieniu „Księżnej Jadwigi” – czyż nie widać w tym zbieżności? W wolne dni na tym małym skrawku plaży nie ma dosłownie miejsca by rozłożyć dla siebie własny koc czy ręcznik.


A ja w między czasie już wcześniej upatrzyłem sobie miejsce do którego po woli zmierzałem z całym swoim sprzętem i wyposażeniem wędkarskim. Znalazłem sobie mały punkt na brzegu jeziora na samym skraju polany, miejsce spokojne osłonięte od wiatru, z każdej strony w bliskości wody, tak bym mógł delektować się świeżym powietrzem siedząc na ławeczce i trzymając wędkę w swoich rękach gdzie spławik sygnalizował raz po raz branie, co mnie niezmiernie cieszyło.

Już od kilku dobrych dni z kominów naszego potentata przemysłowego jakim jest Krono nie wydostaje się widoczne jeszcze do niedawna obłoki przypominające ciemne burzowe chmury.


Zdjęcie z FB

Dzisiejszy poranek (08.05.2018) był jednym z najpiękniejszych, pogoda niemal wymarzona, nawet nie było na niebie żadnej białej chmurki, która mogła by zwiastować jakąś zmianę. Jednak ten niepokojący i złowrogi ciągnący się po niebie nad naszym miastem nad samym centrum i jakąś częścią jeziora. Zdjęcie wykonałem dokładnie o godzinie 7:00 z balkonu swojego mieszkania. Kto odgadnie jak to coś znalazło się na niebie? bo w Krono z komina unosił się niemal błękitny dymek i zapewniam nie znalazłem żadnego ciemnego odcienia i zabrudzenia tego dymu unoszącego się z kominów w stronę otwartego nieba. Skąd więc te ciemne niemal czarne obłoki nad miastem, ja myślę że to jakieś UFO pozostawiło na niebie swój ślad jeszcze w nocy.


Okazuje się że idąc na wędkowanie trzeba choć niewielką ilość zabrać ze sobą zanęty na ryby, najlepiej takiej jaka odpowiada danemu gatunkowi ryb, które chciało by się łowić, oczywiście jest to tylko pobożne życzenie, rzeczywistość bywa z goła całkiem inna bardziej brutalna i oczywista. Chciałbyś złowić lina, karpia a może okonia czy szczupaka, na razie ciesz się małą płotką, czy krąpiem, które z całą pewnością zadowolą ciebie wieczorem podczas kolacji o ile sam ją oprawisz i usmażysz. Małżonka nawet tego maleństwa do ręki nie weźmie, aczkolwiek gdy już na stół taki maluch, dymiący przyjemnym zapachem i aromatem smażonej ryby z całą pewnością skusi, i nikt nie omieszka częstować się takim mini przysmakiem.

I tu właśnie moja zanęta dla ryb przydała się dla odwiedzającej mnie kaczej rodzinki. Dzikie kaczki są tak przyzwyczajone do odwiedzających te miejsce ludzi że dosłownie można je głaskać a one nie uciekają, dosłownie nie boją się ludzi. Jest to aż nieprawdopodobne. Zdjęcie które wykonałem jest tego namacalnym dowodem.

Karmiąc tę rodzinkę miałem sposobność dokładnie przyjrzeć się zachowaniom panującym w tym małym stadku. Gdy kaczuszki przyszły do mnie, dokładnie się rozglądały czy coś im dam. Pierwsze ciekawskie były te najmłodsze, matka, stara kaczka, trzymała się z dala dokładnie obserwując a w razie jakiegokolwiek mojego szybkiego ruchu tułowiem czy ręką, natychmiast alarmowała pozostałe kaczki które jak na komendę oddalały się od tego miejsca. Jednak po chwili powracały. Gdy już się nasyciły powolutku jedna za drugą opuściły te miejsce i udały się w stronę tafli jeziora. Matka widząc że maluchy są na tyle bezpiecznie że może je pozostawić same, rozpoczęła swój posiłek dzióbiąc to co pozostało po maluchach. W między czasie do matki dołączyły dwie kaczuszki które odeszły od grupy i cofnęły się. Matka jednak stwierdzając że swoje już zjadły co chwila dziobała maluchy bardzo delikatnie w ich małe łebki, tak jakby chciała powiedzieć, wy już jadłyście dajcie dla mnie coś zjeść.


Kaczka stojąca na czatach, na zdjęciu pierwsza po prawej stronie u góry, to matka, przez cały czas pilnowała czujnie swoje dzieci gdy one spokojnie dziobały moją zanętę na ryby. Następnym razem znowu coś im przyniosę - to taki słodki widok.

Obserwacja przyrody jest czymś fascynującym i przeuroczym. Czasami wydaje mi się że zachowanie zwierząt jest o wiele bardziej pro rodzinne i pro społecznie niż zachowanie ludzi. Ale to jest inny temat.


W ostatnim wpisie na blogu wiele mówiłem o czasach, które już były, które w jakiś sposób spełniły się w moim życiu i pozostawiły żywe wspomnienia sytuacji, miejsc i ludzi.


Powrócę mimo wszystko do mojego tematu wiodącego.

Mając już zgromadzony pokaźny zapas atrybutów niezbędnych do uprawiania wędkarstwa przyszedł czas na podjęcie decyzji o dokonaniu wpłaty na PZW. Jak wielu innych wędkarzy z naszego miasta zapisałem się do miejskiego koła wędkarskiego „Jesiotr” wpłacając wszystkie niezbędne kwoty wpisowego i opłaty członkowskiej na cały rok. Mogę powiedzieć że i tak miałem szczęście w płatnościach ponieważ będąc emerytem i mając grupę moja opłata roczna była do zniesienia, nie obciążyła zbytnio mojego budżetu domowego.

Składkę na PZŁ i wpisowe wpłaciłem w miesiącu maju w zarządzie koła, ale przed jej dokonaniem musiałem swoje odczekać w kolejce, której się niestety nie spodziewałem. Niemniej spotkałem kilku znajomych i oczywiście jaki temat był poruszany – wędkarstwo. Wędkarstwo i polityka. Gdzie będą jechać na ryby , które jezioro jest bardziej rybne i oczywiście w jakich miejscach są najlepsze stanowiska tak by nie pozostawić za wiele spławików i haczyków na drzewach porastających brzegi jezior.


Już po dokonaniu wpłaty, szczęśliwy i uśmiechnięty wzbogacony sporym bagażem wiedzy wędkarskiej już mogłem całkowicie legalnie udać się na wędkowanie. Nie wiem czemu, ale gdy słowo wędkowanie słyszę w języku rosyjskim „idziom na rybałku” wydaje mi się, że jest bardziej zrozumiałe i oczywiste.

CDN


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page