Jan Gacek - propagator kultury polskiej w USA - myśliwy
Jak rzesz na sercu robi się ciepło gdy wracają wspomnienia z przed lat. Gdy zobaczyłem w programie telewizji polskiej POLONIA TVP Zosie i Jaśka Gacków zaraz wróciły wspomnienia które z tą rodziną są związane.
Rys. Jan Gacek we własnym domu w Phenix w Arizonie (USA)
Kilka lat temu jako już emeryt pojechałem odwiedzić rodzinę w odległym kraju jakim są Stany Zjednoczone Ameryki. Gdy ten pomysł rodził się w moich planach trzeba było rozpocząć od samego początku. Wyjazd to nie wszystko, trzeba było pomyśleć o wizie do Stanów, tu też raczej nie było problemów ponieważ wizę otrzymałem niemal natychmiast jednak trzeba było udać się do ambasady USA osobiście. Tych kilkaset kilometrów jechałem razem z moja małżonka która mi towarzyszyła w podróży jak zresztą za każdym razem gdy wyjeżdżaliśmy w dalszą podróż samochodem. Tego dnia w ambasadzie stawiło się w tym samym celu około dwustu osób. Widziałem jak wielu z nich odchodziło od konsula po rozmowie ze spuszczona głową, niektórzy z tych ludzi nawet w oczach mieli łzy. Widziałem ich bezsilność w tym momencie, wiedziałem że ich wnętrze rozdziera żal i za razem złość mieszająca się z rozgrzana go granic wytrzymałości krwią w arteriach żylnych, ich niemal purpurowe twarze dawały sygnał że za chwile, już za moment wybuchną. Ale jak to bywa z ludźmi złość i żal z nie otrzymania wizy po chwili ustawała i ci sami ludzie wychodzili z pomieszczenia ze spuszczonymi głowami w nadziei że może następnym razem uda się otrzymać wizę wjazdową do USA.
To nie wyszyto, gdy przyszła kolej na mnie bo przecież ta kolejka była utworzona w sposób zorganizowany każdy z uczestników tego spotkania posiadał swój numer i w kolejności wyczytywania zgłaszał się do okienka w którym konsul USA pracownik ambasady w sposób trochę łamiący język polski zadawał czasami nawet bardzo osobiste pytania. Gdy stanąłem przed okienkiem i usłyszałem pierwsze zadane pytanie zdawało mi się że jestem w innym świecie. Rozmowa przebiegła bardzo sprawnie pytania były bardzo osobiste ale nie krepujące. Może dlatego że w Polsce całe swoje życie zawodowe związane było z wojskiem dlatego może potraktowany zostałem w inny sposób. Nie miałem żadnych wcześniejszych niekorzystnych dla mnie spraw, które mogły by wpłynąć na wydanie negatywnej opinii w sprawie otrzymania wizy do USA.
Te przeżycie w ambasadzie nie było jeszcze takie złe. Po powrocie do domu uregulowaniu i zakończeniu wszystkich wymagających tego spraw przyszedł wreszcie czas wyjazdu.
Ze Szczecinka samochodem osobowym pojechałem na lotnisko Ławica w Poznania w drodze oczywiście towarzyszyła mi cały czas moja małżonka. Z Poznania poleciałem samolotem do Warszawy na lotnisko Chopena a stamtąd lotem rejsowym PLL LOT prosto do Chicago.
Na lotnisku O”Hara w Chicago przeżyłem pewien wstrząs gdy jeden z pasażerów lotu rejsowego z Warszawy do Chicago został zatrzymany przez Oficera emigracyjnego i tym samym samolotem miał wrócić powrotem do kraju. To było dla mnie duże zaskoczenie, nie chciałbym w Tm momencie wyciągać Dalego idących wniosków z tego zdarzenia ponieważ nie znałem ani tego pasażera ani tez przesłanek którymi kierował się Oficer emigracyjny nie wpuszczając naszego rodaka do USA. Ale rzecz miała miejsce i takie zdarzenie się stało.
Przez spora kolejkę i zamieszanie które w tym momencie powstało, mój samolot który obsługiwał połączenie pomiędzy lotniskiem O”Hara w Chicago a Lotniskiem w Arizonie w Phenix, odleciał. Trochę zagubiony i zdezorientowany sam kręciłem się po hangarze szukając jakiegoś rozwiązania z sytuacji w jakiej w tamtym momencie się znalazłem. Rozwiązanie przyszło niemal samo, lotnisko w Chicago choć jedno z największych na świecie jest obsługiwane przez doskonale przygotowaną do tego kadrę pracowników. Każdy niemal najmniejszy element zagubienia się pasażera jest zauważany i z pomocą zawsze ktoś przyjdzie. To mnie bardzo uradowało choć nie ukrywam że w pierwszej chwili byłem zaskoczony i za bardzo nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Tym bardziej iż moja znajomość języka angielskiego nie była najlepsza.
Ostatecznie poleciałem po przebukowaniu mojego biletu następnym lotem do Phenix. To był początek miej podróży do USA .
Rys.
Polonia TVP / audycja w przedziale czasowym 1:00 do 10:46 poświęcona prezentacji sylwetki małżonków Zofii i Jana Gaców
Fragment programu emitowanego w TV Polonia z udziałem Jaśka i jego żony Zosi
Jasko Gacek
Dzięki uprzejmości Jaska Gacka mieszkańca Phoenix w Arizonie, Prezydenta Związku Podhalan w Arizonie i oczywiście pełnej krwi myśliwego a do tego rzeźbiarza i poety można by tu wymienić więcej jego zalet, zostałem zaproszony do odwiedzenia jego mieszkania, jego domu pełnego wspaniałych trofeów zdobytych na polowaniach w całej Ameryce a także skrzętnie kolekcjonowanych przez okres pobytu na emigracji w USA. Wnętrze domu które fotografowałem oczywiście za zgoda Jaska pokazuje nam jego pasje, hobby i przywiązanie do własnej jakże odrębnej tradycji i kultury podhalańskiej.
Na zdjęciach w galerii : Jan Gacek - Prezes Związku Podhalan w Phenix w Arizonie (USA)
Piknik Podhalański Arizona 2007
W dniach 18 - 19 sierpnia 2007 niedaleko Payson odbył się kolejny organizowany przez polonie polska w USA Stan Arizona "piknik podhalański" oczywiście organizatorem głównym Związek Podhalan w Arizonie na czele z Jaskiem Gackiem jako Prezesem tej organizacji.
Organizatorzy pikniku zadbali w pełnym zakresie o strawę duchowa i cielesna, nie zabrakło również rozrywek, główną atrakcja wieczoru w dniu 18 sierpnia był występ artysty polskiego pochodzenia Zbigniewa Gałązki jednak rozpoczęcie części artystycznej zapoczątkowane zostało występem zespołu folklorystycznego górali z Podhala będących polonia mieszkająca na stale w Arizonie.
Arizona
Sportsman's Warehouse, Gun show, Cabela's.
Powrót do domu
Myśliwskie wspomnienia